W gliwickim Trynku zadomowiły się sowy, które szybko stały się lokalnymi gwiazdami.

Monika Stefaniak, 2011-01-08

Na osiedle ciągną całe wycieczki, żeby podziwiać majestatyczne ptaki.

Stado sów uszatych upodobało sobie podwórko pomiędzy blokami przy ulicy Rydygiera. Ptaki w rzeczywistości są niewiele większe od gołębi, ale swoje robią puchate upierzenie i duża głowa. Dostojeństwa dodają im też charakterystyczne uszy. Nic dziwnego, że ptaki podbiły serca gliwiczan.


- Naliczyłam już 11 sów. Siedzą dostojnie i nieruchomo, tylko niektóre mają otwarte oczy - podziwiała wczoraj ptaki Bożena Bielik, która mieszka kilkaset metrów dalej. Z zawodu jest inżynierem, ale jej pasją jest fotografowanie ptaków. Kiedy usłyszała, że uszatki w najlepsze rozsiadły się na drzewach przy Rydygiera, od razu chwyciła za aparat. - W ogóle nie są płochliwe. Przed chwilą ktoś wystrzelił petardę. Inne ptaki pouciekały, a one nawet nie drgnęły - mówiła.

 

Wieść o nowych lokatorach szybko rozeszła się po internecie. Od czasu, kiedy ptaki miały swoje pięć minut w telewizji, na Trynek przyjeżdżają całe wycieczki. - Przed chwilą widziałem, że ktoś przyjechał ze statywem. Sam zauważyłem sowy dopiero przed chwilą i od razu sięgnąłem po komórkę, żeby zrobić im zdjęcia - opowiada Tomasz Klobuca, który mieszka przecznicę dalej. - To normalne, żeby było ich aż tyle? - zastanawia się.


Dorosła uszatka. Fot. M. Rzępła


Ornitolodzy uspokajają, że zachowanie sów nie jest niczym nadzwyczajnym. Do miasta, gdzie przybyły w poszukiwaniu pokarmu, przywiodła je ostra zima. - Dla ludzi to może i sensacja, ale dla ptaków to nie jest nadzwyczajne zachowanie. Między blokami jest cieplej, a poza tym tu nie ma tylu drapieżników, na przykład kun, które mogłyby je zaatakować - mówi dr Jacek Betleja, ornitolog z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. I wyjaśnia, że w dzień sowy zamierają nieruchomo na drzewach, bo śpią. Na łowy wyruszają dopiero nocą, a głównym składnikiem ich diety są gryzonie.

- Gdy zaczyna się szarówka, widać, jak powoli się budzą. Potem słychać pohukiwania i ruszają na łowy. Podejrzałem na spacerze, że lecą na pobliskie wysypisko śmieci - relacjonuje Józef Skiba. Zwyczaje gliwickich sów zna dobrze, bo okna jego mieszkania wychodzą na "sypialnię" ptaków.

Skiba dodaje, że sowy pojawiały się w Trynku już w poprzednich latach, choć nigdy w takiej liczbie. W tym roku naliczył ich aż 19. - Jesteśmy już do nich przyzwyczajeni i brakowałoby nam ich wieczornego pohukiwania, gdyby się nie pojawiły. Tylko jeden sąsiad czasem pogrozi im laską, bo denerwuje się, że przynoszą śmierć. Ale to bzdura - mówi pan Józef.
 


Źródło: gazeta.pl 

 

Więcej o usztace można przeczytać na stronie internetowej projektu http://www.bocian.org.pl/uszatka